- Wolnej Francji
- Ponownie w kleszczach niemieckich
Nad ranem dnia 27.10.1942 roku dotarliśmy wreszcie, całkowicie wyczerpani nerwowo i psychicznie, przemoczeni i to więcej od wylanego potu niż padającego całą noc deszczu, do francuskiej placówki straży granicznej i oddaliśmy sie w ich ręce. Dziwnym zbiegiem okoliczności zmieściliśmy się w zaplanowanym przeze mnie terminie dotarcia do wolnej Francji. Przed ucieczką napisałem do rodziny w Polsce, że na moje imieniny będę u kolegi por. Jana Bieżanowskiego w Grenoble i rzeczywiscie z pomocą Bożą w wigilię św. Tadeusza byliśmy wolni. Dowódca placówki, po nakarmieniu nas czekoladą i kawą, odstawił nas do swojej Komendy, a ci przekazali nas do Pensjonatu w Chateauroux, celem odbycia kwarantanny i na leczenie. Po odbyciu tygodniowej kwarantanny przekazano nas do Polskiego Schroniska w Limoge stąd do Auch, a w dniu 10.11.1942r. do Montestruc. Krótko trwała nasza radość z odzyskania wolności albowiem 11.11.1942 r. zaskoczyła nas wiadomość o zajęciu przez armię niemiecką również całej południowej, tak zwanej wolnej Francji. Ponieważ obsadzili wybrzeża i granicę z Hiszpanią, plan nasz przejścia przez Pireneje, by przez Hiszpanię szukać drogi do Anglii z konieczności musiał ulec przesunięciu w czasie. Z Montestruc przeniesiono nas do Mont Dore do Polskiego Schroniska w którym przebywaliśmy od 5.12.1942 do 27.01.1943r. Myśl o wydostaniu się z kotła niemieckiego spędzała nam sen z powiek, aż pewnego zimowego dnia nadarzyła się okazja do wyjazdu do Bagnols les Bains, a stąd do Perpignam. Doszliśmy do gór gdzie zorganizowano większa grupę Polaków i opłacony przez polskiego łącznika przewodnik miał przeprowadzić nas przez Pireneje na stronę Hiszpańską. Nieuczciwy przewodnik, nie pamietam czy był to Francuz czy Hiszpan, wyprowadził nas niezbyt daleko w góry i zasłaniając się grożącym mu niebezpieczeństwem ze strony patroli niemieckich jak i straży granicznej hiszpańskiej, oświadczył że dalej nie pójdzie i pozostawił nas własnemu losowi. Podzieliliśmy się na małe grupki, ja poszedłem z moim towarzyszem ucieczki Jankiem Kaźmierczakiem i dobraliśmy do siebie na trzeciego młodszego od nas aspiranta Józefa Srokola, który o ile się nie mylę też był uciekinierem z Niemiec. Szczytami gór biegła granica, stąd był niezapomniany widok na Morze Śródziemne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz