Dnia 3 czerwca 1943 roku wysiedliśmy z pociągu na końcowej stacji w południowej Portugalii w maleńkim porcie rybackim nad Atlantykiem w miejscowości Sarges na cyplu Cabo de Sao Vincente. Dziwnym zrządzeniem losu tutaj spotkałem mego krajana kolegę ppor. Janka Bieżanowskiego, któremu zawdzięczałem przysłanie do obozu jenieckiego wycinka mapy i kompasu. Dalszą podróż odbywaliśmy razem. Pod osłoną nocy załadowaliśmy się na prywatny kuter rybacki i rankiem 5.06. 1943 roku dopłynęliśmy szczęsliwie do Gibraltaru. Po wstępnych badaniach oraz zadeklarowaniu się do wstąpienia do Polskiej Armii, umundurowano nas w angielskie Battle-dressy i zakwaterowano do czasu skompletowania konwoju morskiego w kierunku Anglii. W oczekiwaniu na transport kolega ppor. Janek Bieżanowski, jako że przed wojną śpiewał w chórze i grał na trąbce w orkiestrze gimnazjalnej, zorganizował kilkuosobowy chór i ku wielkiemu zadowoleniu miejscowego księdza zaśpiewaliśmy podczas Mszy św. kilka polskich pieśni, w maleńkim kościółku w Gibraltarze. Dnia 17.06 załadowaliśmy się na statek Santa Rosa wypełniony kolonialnymi wojskami brytyjskimi i chyba do 22.06.43r. pozostaliśmy na redzie. Któregoś dnia byliśmy świadkami niespodziewanego pojawienia się niemieckich myśliwców, które zaskoczyły obronę przeciwlotnicza Gibraltaru. Na szczęście obyło się bez bombardowania, a skończyło sie tylko na chwilowej strzelaninie. Konwój nasz, po skompletowaniu, wypłynął w drogę 22.06.1943r. O ile pamiętam składał się z jedenastu jednostek morskich w tym jeden lotniskowiec i kilka ścigaczy. W drodze przeżyliśmy kilka alarmów, powodowanych zbliżaniem się niemieckich samolotów oraz grasujacych na Atlantyku łodzi podwodnych. Nie ominęły nas także groźne sztormy i burze. Płynąc zakosami dopłynęliśmy w dniu 29.06.1943r. do szkockiego portu w Glasgow, skąd pojechaliśmy do Londynu do tak zwanej "Patrioticschool". Tutaj poddani byliśmy dokładnemu badaniu przez wywiad brytyjski, a trwało to od 1 do 23 lipca 1943r. Tutaj również zgłosiłem się na ochotnika do lotnictwa, mimo iż w Polsce byłem piechurem. Na przeszkodzie stanął mój wiek, okazało się że byłem o rok za stary, a do tego jeszcze komisja lekarska orzekła, że serce niezbyt mocne. W tej sytuacji zgłosiłem się ochotniczo do I-ej Samodzielnej Brygady Spadochronowej, która jak się dowiedziałem ma być użyta wyłacznie na terenie Polski. Do Brygady zgłosił się również kolega Józef Srokol z którym los złączył mnie w Pirenejach, natomiast mojemu towarzyszowi ucieczki podchorążemu Janowi Kaźmierczakowi nie bardzo odpowiadało fruwanie w powietrzu więc wybrał Dywizję Pancerną. Z żalem rozstałem się z nim po wspólnie przeżytej niewoli i niebezpiecznej wędrówce przez całą Europę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz