ARNHEMS COURANT
Ontroerend weerzin in betuws Elst
Poolse luitenant sluit na 29 jaar vrienden in Armen
wzruszajace ponowne spotkanie w Betuwskim Elst
Polski podporucznik bierze /obejmuje/ po 29 latach przyjaciół w ramiona. Artykuł na 3/4 strony oraz zdjęcia w Polskiej Ambasadzie, pierwsze pani Vink i ja, drugie - grupa moich przyjaciół z Elst wraz ze mną, trzecie - złożenie kwiatów pod pomnikiem w Driel.
DE GELDERLANDER
Ontroerend weerzien - wzruszające spotkanie
Artykuł wraz ze zdjęciem zrobionym w Ambasadzie z panią Vink
DE GELDERLANDER / Dagblad voorr de Betuwe/
Relaas van een ontsnapping - Relacja z jednej ucieczki
Emotioneel weerzien - Emocjonalne spotkanie Penning Elst voor Pool Kramarz
Medal pamiątkowy Elst dla dzielnego Polaka Kramarza
Na pierwszej stronie obszerny artykuł z opisem ucieczki, oraz przebiegiem całej operacji związanej z przemundurowaniem na cywili w budynku dawnej Policji w Elst. Relacja uzupełniona zdjęciem wykonanym na sali podczas przemówienia Burmistrza Elst. Poniżej były policjany Wannet pokazuje mi celę w której spędziliśmy z kolegą noc. Te gazety zebrałem ze sobą, wycinki z wielu innych przysłał mi pocztą do Polski pan Broens. 06.05.1971roku nastąpiło pożegnanie gościnnej Bredy i droga powrotna do Polski pociągiem Utrecht - Warszawa. Na ostatniej stacji przed granicą z RFN w Hengelo oczekiwali państwo Broens ze swoją córką Ewelin. Tym razem pociąg miał dłuższy postój, zdążyliśmy jeszcze swobodnie porozmawiać. Państwo Broens zaprosili mnie razem z małżonką na dłuższy pobyt u nich w Hengelo w roku przyszłym. Zaproszenie przyjąłem pod warunkiem, że w roku 1973-cim oboje odwiedza nas w Polsce, na co chętnie się zgodzili. Dziękując jeszcze raz za dawną pomoc i obecne serdeczne przyjęcie z ciężkim sercem pożegnałem prawdziwych przyjaciół. Odnowiona znajomość po tylu długich latach przyczyniła się do zaciśnienia przyjaźni, nawiązania bliskich kontaktów i zapoczątkowania wizyt w następnych latach, oraz częstej wymiany korespondencji.
W maju 1972-go roku, na zaproszenie państwa Broens, wyjechałem pociągiem tym razem z żoną Jadwigą na urlop do Hengelo. Na dworcu serdeczne powitanie, niespodziewanie zjawił się jakiś dziennikarz, zrobił zdjęcie z powitania nas przez pana Broensa, które już następnego dnia tj. 23.05.72r. ukazało się w gazecie ."Twentsche Courant" wraz z obszernym wywiadem, jaki po naszym powitaniu przeprowadził z panem Broens na temat naszego pierwszego kontaktu w Elst w 1942-gim i ponownego w 1971-ym. Oprócz nich doszli na powitanie ich zięć oraz małżeństwo polsko-holenderskie Witold i Min Nowakowie, zaprzyjaźnieni z państwem Broens. Miło i przyjemnie upływał nam czas na codziennych krajoznawczych wycieczkach samochodowych. Poznałem bliżej ten piękny kraj, jakże różny od tego przez jaki szedłem lat temu 30. Odwiedzieliśmy przy okazji państwa Lewandowskich w Ulvenhout. Między Tilburgiem a granicą belgijską poszukiwaliśmy bezskutecznie restauracji w której przed trzydziestu laty mnie i Jana Kaźmierczaka tak gościnnie przyjęto i usiłowano przeprowadzić do Belgii. Zmieniła się przez lata całkowicie okolica i jej mieszkańcy, nie tracąc jednak nadziei na szczęśliwe odnalezienie kiedyś także tych ludzi.
Bardzo przyjemnie spędziliśmy 2 dni w parafii księdz proboszcza Sloot w Joppe koło Gorssel. W rozmowie z nim często wracałem do jeszcze jednego kościoła holenderskiego, przy którym też doznaliśmy wsparcia życzliwych ludzi, lecz do tej pory nie udało mi się tej miejscowości odnaleźć.
Zrządzeniem losu wracaliśmy pewnego dnia z księdzem Sloot z Arnhem, on wtedy jeszcze sam prowadził samochód, mniej uczęszczaną drogą na tak zwane skróty. W pewnym momencie zobaczyłem przed nami tuż przy drodze, po naszej prawej stronie kościół, który tak często śnił mi się po nocach. Chwyciłem księdza za rękę i powiedziałem proszę stanąć, to kościół którego szukam. Wyszliśmy z wozu, pokazałem księdzu i żonie miejsce w którym przed trzydziestu laty ukrywaliśmy się z kolegą, gdzie nas odkryły bawiące się dzieci i sprowadziły pewne małżeństwo. Ksiądz Sloot zaproponował abyśmy weszli do fryzjera, który po przeciwnej stronie drogi miał zakład, bo może coś się dowiemy o tamtych ludziach. Weszliśmy do środka poczekaliśmy chwilę, a gdy fryzjer skończył golić gościa, nasz ksiądz zapytał go czy mieszkał tu podczas wojny, a gdy usłyszał twierdzącą odpowiedź zadał drugie pytanie. Czy w październiku 1942-go roku ukrywali się obok kościoła dwaj polscy żołnierze. Tak odparł dobrze pamiętam, znalazły ich dzieci z sąsiedztwa, a ja z żoną nakarmiliśmy ich wieczorem. Pamiętam też co im powiedziałem " gdy dojedziecie do Anglii to przylecicie i nas zbombardujecie" Wtedy jeden z nich rzekł, jeśli Was zbombardujemy to tylko czekoladą. Ścisnęło mnie za gardło, nie mogłem wyrzec słowa, on przez trzydzieści lat pamiętał dokładnie co mu wtedy powiedziałem. Nie miałem już żadnej wątpliwości, że to wówczas był on i jego żona. Ksiądz Sloot wskazał na mnie i powiedział " zobacz on teraz stoi przed tobą" i przedstawił mnie, oraz moją żonę jemu i obecnej przy tej rozmowie żonie. Wzruszenie udzieliło się nam wszystkim. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę. fryzjer wręczył mi fotografię tego kościoła na pamiątkę, zanotowałem sobie jego adres: E. van Brink miejscowość Hall post Eerbeek, podziękowałem za dawną przysługę, pożegnaliśmy się i musieliśmy szybko jechać dalej, ponieważ o godzinie 19-tej ksiądz zwykł odprawiać mszę św. w swym kościele w Joppe.
W niektóre dni dla odciążenia pana Broensa, także państwo Nowakowie obwozili nas po Holandii, za co byliśmy im bardzo wdzięczni. Pełni wrażeń i oczarowani Holandią i jej mieszkańcami po 14 dniach wyjechaliśmy żegnani na dworcu przez całą rodzinę państwa Broens, Nowaków i przybyłego specjalnie z odległego o 50km Joppe księdza Sloot.
W lipcu 1972 roku mieliśmy u siebie pierwszą wizytę gości z Holandii, byli to państwo Lewandowscy, polsko holenderskie małżeństwo, moi gospodarze z roku 1971 z Ulvenhout koło Bredy. Wracając z Leszna, gdzie kolega Lewandowski były żołnierz generała Maczka odwiedzał swoją rodzinę, zatrzymali się u nas na kilka dni, by przy okazji pobytu w Polsce zwiedzić Kraków, jak również przeprowadzić rekonesans dla państwa Broens. W lipcu 1973 roku odwiedzili nas państwo Broens. Był to ich pierwszy przyjazd do Polski. Pan Broens liczył wtedy 73 lata, dokuczał mu reumatyzm w nogach i słabo widział na jedno oko. Mimo to zdecydował się prowadzić samochód z tym, że na granicy w Świecku za kierownicą usiadł mój znajomy zawodowy kierowca z którym wyjechałem na spotkanie z nimi. Ja usiadłem obok kierowcy, a z tyłu odpoczywał pan Broens ze swą 72 letnią małżonką. Mój holenderski przyjaciel obawiał się naszych wąskich dróg, jako że przyzwyczajony był do wygodnych autostrad zachodnich. Do Polskiej granicy przez RFN i NRD pilotował go kolega Witold Nowak z Hengelo, którego pożegnaliśmy w Świecku, pojechał bowiem z żoną holenderką i synem do swojej rodziny w Toruniu, ale już po czterech dniach zjawili się u nas w Bieżanowie. Mieszkaliśmy wówczas w starym drewnianym domu, bez wygód, co jednak nie przeszkadzało gościom i czuli się zupełnie dobrze. W sumie ta pierwsza wizyta trwała 10 dni, czas upływał im na zwiedzaniu Krakowa, którym byli zachwyceni, a ponadto zwiedzili Kopalnię Soli w Wieliczce, Obóz w Oświęcimiu oraz Zakopane.
W marcu 1974 roku rozpoczęliśmy budowę, nowego jednorodzinnego domu na tej samej parceli. Ciężka praca przyspieszyła rozwój zadawnionych dolegliwości do tego stopnia, że we wrześniu musiałem poddać się podwójnej operacji. O moim powrocie ze szpitala dowiedział się pan Broens i już 5 listopada przyjechał na kilkudniowe odwiedziny, tym razem z zięciem.
W latach 1975-1979 corocznie bywali u nas państwo Broens z córką, bądź wnuczką i z sasiadami swymi państwem M.Baars. Pan Baars kilka lat młodszy od pana Broensa, wyręczał go w prowadzeniu samochodu, a państwo Nowakowie ile razy odwiedzali swoją rodzinę w Toruniu za każdym razem chętnie wstępowali do nas na kilka dni.
W naszym nowym domu, do którego weszliśmy w styczniu 1976 roku, warunki mieszkaniowe mieliśmy bez porównania lepsze aniżeli w starym.
Chcąc w jakiś sposób zrewanżować się za pomoc jaką wyświadczyli mnie i memu koledze w roku 1942-gim członkowie Holenderskiego Ruchu Oporu w Elst koło Arnhem zwróciłem się do naszych władz o nadanie odznaczenia państwowego przynajmniej tym dwóm, którym najwięcej mieliśmy do zawdzięczenia, a to:
- Johannes Hendrikus Hermannus Broens ur.1900r.były komendant policji
- Cornelius Gerardus Baernardus Sloot
ur.1914 r. były wikary w Elst
Na moje zapytanie w tej sprawie z dnia 8.11 1976r otrzymałem przyjemną odpowiedź, którą cytuję:
PROTOKÓŁ DYPLOMATYCZNY
Ministerstwo Spraw Zagranicznych
Nr.PD 12-1-76-Hol
Warszawa,16.XI.1976
Ob. Tadeusz Kramarz
W związku z pismem obywatela z dnia 8 bm. Protokół Dyplomatyczny Ministerstwa Spraw Zagranicznych informuje, że uchwałą Rady Państwa z dn.30.10 br obywatele holenderscy: Broens Johannes Hermanus i Sloot Cornelius Gerardus Bernardus odznaczeni zostali "Medalem Zwycięstwa i Wolności 1945r.
Vicedyrektor
M. Stradowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz